Dołączył: 11 Cze 2014
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
|
Przyznaję...kiedyś ich lubiłam razem.
Lubię od czasu do czasu popatrzeć na ludzką stronę Klausa - i cieszyłam się, że znalazł sobie kogoś, o kogo byłby w stanie się troszczyć. Wolałam relację jego i Caroline od Forwooda z trzeciego sezonu. Fakt - taka para nie miała z lekka sensu, ale mimo wszystko, lubiłam ich sceny. Nawet jeżeli niektóre momenty były żenujące (*cough* koliber...), to i tak polubiłam ten ich...urok? Z czasem jednak zaczęło mi przechodzić. Bodajże do finału czwartego sezonu jeszcze ich lubiłam (ba, nawet one-shota z nimi napisałam XD), a w piątym...jakoś tak przestałam. Może to dlatego, że Klaus wyjechał do Nowego Orleanu i dostał swój własny wątek (o wiele ciekawszy od tego w TVD, gdzie był jedynie "kiedyś tym złym, którego już nikt się nie boi"), a sama Caroline zaczęła mnie irytować. Nie podobała mi się ich scena z setnego odcinka - była taka...nie-klarolinowa, że tak to ujmę. Po prostu mi nie pasowała do tej relacji, jaką pokazano w trzecim sezonie. Głupia łudziłam się, że Klaus traktuje ją jak kogoś "wartościowego", a tym czasem potraktował ją jak "szeksz-zabawkę".
No i Caroline w piątym sezonie nie da się już z nikim łączyć, więc...
Post został pochwalony 0 razy
|
|